Kiedy weszłam do mojego domu rodzinnego na
mojej twarzy zawitał wielki uśmiech. Byłam sama. Nikt mi nie będzie rozkazywał.
Poprostu wolność. Kochałam to uczucie. Piątkowe popołudnie nie ma nic lepszego.
Mój spokój nie trwał zbyt długo. Ktoś zapukał do drzwi. Pobiegłam na dół i
gwałtownie chwyciłam za klamkę, po czym pociągnęłam ją w moją stronę. Moim
oczom ukazała się Samanta.
-Witaj Caitlin! Postanowiłam, że do ciebię
zajrzę i troche porozmawiamy.
-Pewnie,wchodż. –Uśmiechnęłam się
zachęcająco i poprowadziłam Samantę na górę prosto do mojego pokoju.
-To o czym chciałaś porozmawiać?-Rozsiadłam
się wygodnie na łóżku, a wzrok przekierowałam na Samantę.
-Tina organizuje dzisiaj przyjęcie urodzinowe,
a chodzi mi o to czy mogłabyś pójść tam ze mną?
-Nie wiem czy to dobry pomysł...Wpraszać się
do kogoś?
-Nie...T o nie tak...Tina powiedziała, że mogę
kogoś zabrać ze sobą, a ja odrazu pomyślałam o tobie.
-Rozumiem, ale ja Tiny nawet nie znam.To
będzie dość niezręczna sytuacja nie sądzisz?
-Tym się nie musisz martwić...Poznasz ją na
imprezie.Mi chodzi o to żebyś poszła ze mną.
-Ehm...nie pozostaje mi nic innego niż się
...zgodzić.-Uśmiechnęłam się zawadzko,a Samanta z radości rzuciła mi się na szyję.Prawda
jest taka, że nie często w zyciu możemy spotkać osoby, które będą nas traktować
od pierwszych minut poznania się jak swoich dobrych,starych przyjaciół,a
Samanta należała do nich.
Ceniłam w niej tą ceche.
Upłynęło już kilka minut,a Samanta
prześledziła całą moją szafę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju na dzisiejszą
imprezę. Ona postanowiła się ubrać w zwiewną koronkową sukienkę w odcieniu
carmelu. Natomiast ja zdecydowałam się na opiętą granatową sukienkę do połowy
ud. Nie lubiałam nosić sukienek i spódnic,ale dzisiaj jest wyjątkowa okazja i
zrobię wyjątek.Włosy postanowiłam pokręcić lokówką. Z końcowego efektu jestem
zadowolona, a teraz pozostała tylko kwestia prezentu.
Nie miałam żadnego pomysłuna prezent, ale po
chwili Samanta stała już przy mojej półce z płytami i szukała odpowiednią dla
Tiny. Zdecydowałyśmy, że Bruno Mars będzie odpowiedni. Tina jest dziewczyną
pewnego chłopaka ,który należał do grupy tych „niebezpiecznych”. Miał na imię
Niall tak mi przynajmniej powiedziała Samanta. Nie miałam pojęcia czy Oni także
się pojawią na imprezie, ale miałam cichą nadzieję, że spotkam Justina. Kiedy z
moją nowopoznaną przyjaciółką byłyśmy gotowe ruszyłyśmy w stronę wyjścia.
Samanta coś wspomniała, że przed moim domem będzie czekał jej brat Austin,
który podwiezie nas na tutejszą domówkę. Wszystko było okay do momentu kiedy
wraz s Samantą stanęłam przy drzwiach domu Tiny...
-Ja....Samanta to chyba nie był dobry
pomysł, abym ja tutaj przyszła.
-Chcesz się wycofać?Jesteś pewna?
-Tam jest tyle ludzi... Ja nikogo tam nie
znam. Proszę chodżmy do mnie zrobimy sobie babski wieczór we dwójkę? Ja wiem,
że to nie to samo, ale ja nie czuje się na siłach...Przepraszam.
-No co ty Caitlin! Ja się nie gniewam.
Pójdziemy do ciebie i jakoś sobie wynagrodzimy ten wieczór.
Latarnie oswietlały nam drogę, a mi zaczęło
się wydawać,że ktoś nas śledzi. Czuję niepokój i strach. Uścisk w brzuchu
nieustannie się nasila, a ja nie umiem opanować swój strach.Moim oczom ukazała
się banda napalonych chłopców, która nieproszona zbliżała się niemiłosiernie
szybko w naszą stronę.
-Siemka laski! Macie ochotę się zabawić?
-Nie dzięki, śpieszy nam się.-odpowiedziała
za nas dwoje Samanta, a mnie ogarnął jeszcze większy strach nie umiałam wydusić
z siebie słowa.
-A może twoja koleżanka, jednak pójdzie z
nami?-Chłopak przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość.Czułam od niego
alkohol i zapach nikotyny.Jego ręce zatrzymały się tuż nad moim tyłkiem.Nie
byłam zachwycona, ale nie umiałam się jakkolwiek obronić.
-Pp..proszę zostaw mnie. –Powiedziałam
zdyszana. Nie wiedziałam co chciał mi zrobić. A niepewność opanowała moje
ciało.
-Co powiedziałaś?! Nie przyjmuję takiej
odpowiedzi ! Idziesz z nami.Do samochodu,szmato!-W takiej sytuacji nie mogłam
się bronić. Próbowałam się szarpać, ale to się kończyło zawsze mocnym ciosem w
brzuch.
-Zostaw ją ty napalony sukinsynu!-Gwałtownie
moja głowa obróciła sie w kierunku wydanego krzyku. Tak to był Justin wraz ze
swoimi kumplami. Podeszli do drugiej grupy nastolatków i zaczęli im
grozić.Justin podszedł do nas.Chłopak, który próbował mnie uprowadzić wylądował
cały w krwi na ziemi.Spojrzałam na Justina oczekując na pomoc.
-Będziesz długo tak stać? Nie mam czasu, aby
marznąć.-Nie zdążyłam odpowiedzieć,a Justin gwałtownie mnie chwycił i uniósł w
górę. Zanim zorientowałam się, co właściwie miało miejsce chwilę temu.
Siedziałam w samochodzie z kumplami Jusa. Samanta przyglądała się zaistniałej
sytuacji.Stała jak wryta na chodniku, a najwyrażniej nie umiała się otrząsnąć. W
samochodzie panowała niezręczna cisza. Wszystkie twarze były nakierowane na
moją osobę. Justin prowadził i widać było,że nic nie robiło na nim wrażenia.
Nie mogąc dłużej znieść ciągłe milczenie postanowiłam się czegoś dowiedzieć.
-Dokąd jedziemy?
-Nie twoja sprawa.Harry mówiłem, żeby
zasłonić jej oczy...-powiedział mulat do uroczego chłopaka z burzą loków na
głowie.
-Jest taka wystraszona...wątpie, że
cokolwiek mogłaby powiedzieć Strangerom.Pewnie nawet nie wie kto to jest.-Mhm
może i miał rację, ale nie rozumiałam poco mnie zabierają.
-Poco jestem wam potrzebna?-widziałam na ich
twarzach złość. Po chwili żałowałam, że padło to pytanie.
-Kurwa !Morda.Zamknij się bo
pożałujesz!-Odezwał się z pozoru miły Harry. Nie umiałam powstrzymać emocji. Poprostu
się rozpłakałam. Odwróciłam głowę w kierunku oka. Nie chciałam, aby wiedzieli
jaka jestem słaba. Czarny samochód zatrzymał się przed jakąś ruiną. To jest
jakiś żart?
-Rusz ten swój książęcy zadek i
wysiadaj.-Powiedział jeden z nich. Posłusznie wysiadłam z samochodu i poszłam
za chłopakami. W środku tej ruiny było pełno ćpunów. Byli porozkładani na
materacach i spoglądali w naszą stronę.Przeszłam wraz z moimi porywaczami do następnego pomieszczenia,
które wyglądało nieco lepiej. Nie czułam
się jakoś bezpiecznie, każdy miał przy sobie broń. Jeżli by chcieli bezproblemu
mogą mnie zabić. Justin szarpnął mnie za przedramie i prowadził mnie po
schodach do góry.Otworzył pierwszy, lepszy pokój i mnie popchnął na łóżko.
-Posłuchaj mała, nie mam czasu na twoje
wybryki. Gdyby nie my ktoś by cie prawdopodobnie wywiózł i zgwałcił. Kogo by napadło o godzinie 22 w
piątek wieczorem spacerować sobie po ulicy, a na dodatek w takim
stroju...Oszalałaś?-Nie odpowiedziałam. Moje w moich oczach ponownie zaczęły
gromadzić się łzy, a ja nie umiałam powstrzymać płacz. Rozpłakałam się przed
nim. Bałam się go. Wywiózł mnie do jakiejś ruiny, a ja nie wiem po co.
-Prosze nie płacz. Nie lubię jak dziewczyny
płaczą. Przestań!-Podszedł do mnie i siadł tuż obok mnie na starym,poszarpanym
łóżku. Otarł moje łzy swoim kciukiem i delikatnie przytulił. Tak właśnie
przestałam płakać i zebrałam się nareszcie w sobie. Nie będę pokazywać swoich
słabości.
-Czyy ...Ja będę tutaj spać?
-Prawdopodobnie tak, ale to zależy od
reszty.
-Proszę nie róbcie mi krzywdy.-Justin wpadł
w śmiech, który po chwili był słychać w całym pokoju.Patrzyłam na niego jak na
idiotę. O co do cholery mu chodzi?
-My z chłopakami nic ci nie zrobimi.Prosze
nie bój się, bo nie ma czego. Z nami jesteś bezpieczna. Tam ci co cię zaczepili
to są Strangersi. Nie przejmuj się chłopakami. Może nie są specjalnie mili, ale
do dziewczyn na ogół mają szacunek, a teraz przepraszam, ale muszę iść na dół,
ale ty musisz zostać...
Wyszedł z pokoju zamykając mnie na klucz.
Świetnie ...Jestem w obcym miejscu, a na dodatek zamknięta. Panuje tutaj
straszna atmosfera przynajmniej dla mnie ...a na dodatek jest mi cholernie
zimno. Położyłam się na tym poszarpanym łóżku, a po chwili
zasnęłam.Obudziło mnie głośne otwieranie drzwi i głosy...
-Śpiochu ...wstawaj.Musisz się przenieść do
innego pokoju.-Posłusznie się uniosłam z łóżka i poszłam za Justinem.Otworzył
dzrwi i mnie wpuścił do innej sypialni, która była w lepszym stanie niż
poprzednia. Bez zastanowienia położyłam się na łóżku. Ku mojemu zaskoczeniu
Justin zdjął koszulkę i położył się obok mnie. Odsunęłam się na skraj łóżka i
zasnęłam.
__________________________________________Kolejny rozdział, w którym nareszcie jest jakaś akcja.Mam nadzieję, że sie spodoba.Wyrażajcie swoje uwagi w komentarzu.Przypominam o zakładce "obserwatorzy"
Hm, rozdział jest okey, ale wyłapałam okropnie dużo błędów. Nie chcę ci ich tu wszystkich wypisywać, ale radzę ci sprawdzać publikowany test. Będziesz miała satysfakcję z tego, że to co dodajesz jest w porządku, a w dodatku poprawna pisownia przyciąga więcej czytelników.
OdpowiedzUsuń"Proszę nie róbcie mi krzywdę." Tego typu błędy przewijały się przez większość tekstu. Brzmiały tak, jakbyś z początku nie pisała z "nie" w zdaniu. W dodatku "Po co" pisze się osobno. Chciałam też spytać, czy masz taką opcje jak sprawdzanie pisowni, która ułatwia pisanie. Było słowo "otrząść" w tym przypadku sądzę, że słowo "otrząsnąć" jest lepszym rozwiązaniem.
Ja zanim cokolwiek opublikuję staram się czytać po kilka razy, zdarza się oczywiście, że wstawiam na szybko, ale potem zazwyczaj sprawdzam i poprawiam wyłapane błędy. Tobie też to radzę :))
Życzę powodzenia i weny no i oczywiście czekam na kolejne rozdziały :))
Zapraszam do siebie, gdzie pojawił się prolog, liczę na komentarz :*
Niestety nie mam takiej funkcji automatyczne podkreślanie błedów czy coś.Masz rację i już poprawię te błedy.
UsuńMnie sie bardzo podoba i ciągle zagladam na te strone czy dodalas rozdzial czy nie... Prosze dodaj jutro na tego bloga rozdzial i na tamtego ;**
OdpowiedzUsuńMhm , zapisz się do obserwatorów.Ominie cię ciągłe sprawdzanie strony ;]
Usuńo ja nie mogę doczekać się kolejnego..oby był szybko..kocham <333
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz! Czekamy na kolejny rozdzialek ;)
OdpowiedzUsuńA w wolnej chwili zaparszamy do nas. Pozdrowionka ;)
owszystkimioniczym-1.blogspot.com
Świetny! Ja też piszę ale gorsze ;/
OdpowiedzUsuń